Najgorszy nauczyciel ever?

Gdyby przyznawać nagrody w kategorii „najgorszy filmowy nauczyciel ever” Terence Fletcher, bohater filmu Whiplash, z pewnością zająłby jedno z czołowych miejsc. Jest bezwzględny, despotyczny, agresywny. Znęca się psychicznie i fizycznie nad swoim uczniami. Upokarza ich i tresuje. Jest tyranem. Jest sadystą. Ale jest także perfekcyjny i bezbłędny. Ma autorytet, którym uwodzi uczniów. Daje im poczucie, że mogą osiągnąć doskonałość, mistrzostwo, że mogą być wybitni. A tego nie da się osiągnąć – mówi Fletcher – bez potu, krwi i wyrzeczeń. Bez katorżniczej pracy, poświęcenia, przekraczania samego siebie, własnych możliwości. Na nic poklepywanie po ramieniu, „dobra robota”, „nic się nie stało”, „będzie lepiej”.

Czy rzeczywiście tak jest? Czy model edukacji oparty na stresie, lęku, karze, może przynieść pożądany efekt? A może wręcz przeciwnie? Porozmawiamy na ten temat podczas najbliższego, kwietniowego spotkania w szkolnym kole dyskusyjnym Bibliofilmoterapii.

Zapraszam na projekcję filmu Whiplash, oraz na dyskusję o autorytetach, o marzeniach, o pasji, geniuszu, i o jazzie. Bo Whiplash, to przede wszystkim film muzyczny, który pokazuje jazz, tak, jak go jeszcze nikt dotąd w kinie nie pokazał. Jak? Trzeba zobaczyć, koniecznie.

Termin spotkania zostanie przekazany za pośrednictwem dziennika elektronicznego.

Roman Sowa

Nasza klasa – recenzja filmu

Film Nasza klasa Ilmara Raaga jest dziełem poruszającym niezwykle powszechny problem, jakim jest przemoc rówieśnicza. Ukazuje on zupełny bezsens, bezrefleksyjność i brutalność w zadawaniu cierpienia.

Joosep, chłopak cichy i wycofany, jest łatwym celem, na którym klasa nie waha się wyładowywać emocji i ciągłymi zaczepkami poskramiać nudę. Jedyną osobą, decydującą się bronić Joosepa, jest Kaspar – uczeń, który wcześniej sam był jednym z dręczycieli. Od tej pory obydwaj bohaterowie muszą mierzyć się z przemocą, obelgami, zniewagą i upokorzeniem, co skutkuje tragicznym finałem filmu.

Tytułową klasę można podzielić na dwie grupy – czynnych oprawców, czyli grupę chłopców z Andersem na czele, i biernych obserwatorów, czerpiących rozrywkę z poniżania Joosepa i Kaspara, bo cała nienawiść, poza chęcią budowania swego autorytetu, wydaje się wynikać najzwyczajniej z nudy. Obmyślanie kolejnych sposobów na upokorzenie ofiar ma poniekąd za zadanie wypełnić czas ciągnący się w szkolnych ławkach.

Rzeczą, która przykuła moją uwagę, jest nieudolność dorosłych w rozwiązaniu problemu – nauczyciele albo go nie zauważają, albo ich metody są nieskuteczne. Z tego powodu niektóre sceny wydają się mało prawdopodobne – czyż możliwe jest, aby głośna bójka na środku korytarza podczas przerwy nie została spostrzeżona bądź usłyszana przez jakiegokolwiek pracownika szkoły? Joosep nie znajduje odpowiedniego wsparcia także u swoich rodziców, a w szczególności u ojca, byłego żołnierza, który karci syna za to, że nie umie się postawić. Bo przecież to jest takie proste.

Godne pochwały są zdolności młodych aktorów, którzy w wybranych scenach zapewne musieli wyjść ze swojej strefy komfortu, a których gra pozwalała wczuć się w fabułę i odebrać produkcję jako bardziej realistyczną. Film angażuje widza, w liczbie scen akcji jest zachowana stosunkowa równowaga, jednakże uważam, iż niektóre wydarzenia dzieją się zbyt szybko i wymagają głębszej analizy.

Natalia Janowska 1P

Przemoc w szkole

Jeden temat, dwa filmy, dwa spojrzenia na przemoc rówieśniczą. Dziś w rekomendacjach filmowych dwa filmy o przemocy w szkole. Pierwszy to Słoń z 2003 roku. Film wyreżyserowany przez uznanego twórcę amerykańskiego kina niezależnego Gusa Van Santa. Jest to obraz, którego scenariusz został oparty na wydarzeniach z 20 kwietnia 1999 roku, gdy dwaj nastoletni uczniowie amerykańskiego liceum Columbine w Littleton, Eric Harris i Dylan Klebold, weszli na teren szkoły i strzelając z broni palnej zamordowali dwunastu rówieśników oraz jednego nauczyciela. Dlaczego tak się stało? Gus Van Sant nie próbuje odpowiedzieć na to pytanie. Nie moralizuje, nie wskazuje winnych. Pokazuje, w sposób subtelny i poetycki, „zwykły dzień” młodych ludzi, którzy postanowili dokonać zbrodni na swoich kolegach. Tragedia została wpisana w codzienność: okazuje się, że zło jest „normalne”, jest obok nas.

Wypadki w Columbine i dzieło Van Santa były inspiracją do powstania drugiego filmu, czyli estońskiej Naszej klasy z 2007 roku. Reżyser filmu Ilmar Raag postanowił zrealizować swój film w opozycji do Słonia. Oparł swą autorską strategię na przedstawieniu racjonalnej diagnozy problemu powstawania przemocy. Dwaj główni bohaterowie filmu Joosep i Kaspar są gnębieni przez kolegów z klasy. Agresja narasta: od wyzwisk, przepychanek, gróźb, obelg, przez bicie, molestowanie, upokorzenie, aż po… Wszystkich, którzy zechcą dowiedzieć się jak kończy się film i porozmawiać na temat przemocy rówieśniczej (np. jakie mechanizmy nakręcają spiralę przemocy), zapraszam na projekcję Naszej klasy w ramach realizacji projektu Bibliofilmoterapii.  Termin listopadowego spotkania zostanie przekazany za pośrednictwem dziennika elektronicznego.

Roman Sowa

„Tick, Tick… Boom!”, reż. Lin-Manuel Miranda

Czy są urodziny, które wyznaczają najważniejszy okres w życiu? Osiemnaste, trzydzieste, siedemdziesiąte, a może setne? Czy wiek to data graniczna czy tylko liczba? Na urodziny wyczekuje się lub stara się o nich zapomnieć, jednak w każdym wypadku, wyróżniają się wśród zwykłych dni i… przypominają o uciekającym czasie.

Nie może o nim zapomnieć główny bohater filmu „Tick, Tick… Boom!”, musicalowej biografii Jonathana Larsona, wkrótce mający skończyć trzydzieści lat. Każdą wolną chwilę, znalezioną w zakamarkach pracy kelnera oraz czasu spędzanego z przyjaciółmi i dziewczyną, poświęca on komponowaniu musicalu. Wiąże z nim duże nadzieje – stara się zaistnieć na większej scenie, ale czy mu się to uda?

To trudne zadanie, ale w produkcji sprostali mu doświadczeni aktorzy. Wrażenie robi między innymi gra Adrew Garfielda (filmowego Jona). „Tick, Tick… Boom!” wzbudza też wiele emocji i przekonuje, że próbować warto bez względu na wiek. Kto wie, może starania zakończą się kolejnym przełomowym momentem?

Katarzyna Bielenda klasa 2M

„West Side Story”, reż. Steven Spielberg

Film na zimową pogodę? Obowiązkowo z muzyką! Tak jak nowa wersja oscarowego „West Side Story”, terazw reżyserii Stevena Spielberga.  To ekranowy musical, który swojej premiery w Polsce doczekał się właśnie w tym miesiącu, grudniu 2021.

Fabuła obraca się wokół nowojorskiej wojny gangów – Jetsów i Sharków walczących o dominację nad dzielnicą Manhattanu, a także związkiem nastoletniego Tony’ego(AnselElgort) i Marii (Rachel Zegler) reprezentujących dwie różne strony konfliktu. Całość  osadzona latach 50. XX wieku.

Film jest dziełem żywym, bo losy bohaterów opowiadają taniec i muzyka.  Obie formy przemawiają do widza, pozwalając mu zrozumieć postaci oraz zatracić się w historii. Na uwagę zasługuje także fakt, że pomimo związku z „Romeo i Julią”, „West Side Story” nie naśladuje Szekspira, lecz czerpie z niego inspirację do twórczego przeniesienia znanych motywów na bliższe współczesnemu odbiorcy realia. Dlatego wyjście na kinowy seans nadaje się na niezapomniany prezent.

Katarzyna Bielenda, klasa 2M