Nasza klasa – recenzja filmu

Film Nasza klasa Ilmara Raaga jest dziełem poruszającym niezwykle powszechny problem, jakim jest przemoc rówieśnicza. Ukazuje on zupełny bezsens, bezrefleksyjność i brutalność w zadawaniu cierpienia.

Joosep, chłopak cichy i wycofany, jest łatwym celem, na którym klasa nie waha się wyładowywać emocji i ciągłymi zaczepkami poskramiać nudę. Jedyną osobą, decydującą się bronić Joosepa, jest Kaspar – uczeń, który wcześniej sam był jednym z dręczycieli. Od tej pory obydwaj bohaterowie muszą mierzyć się z przemocą, obelgami, zniewagą i upokorzeniem, co skutkuje tragicznym finałem filmu.

Tytułową klasę można podzielić na dwie grupy – czynnych oprawców, czyli grupę chłopców z Andersem na czele, i biernych obserwatorów, czerpiących rozrywkę z poniżania Joosepa i Kaspara, bo cała nienawiść, poza chęcią budowania swego autorytetu, wydaje się wynikać najzwyczajniej z nudy. Obmyślanie kolejnych sposobów na upokorzenie ofiar ma poniekąd za zadanie wypełnić czas ciągnący się w szkolnych ławkach.

Rzeczą, która przykuła moją uwagę, jest nieudolność dorosłych w rozwiązaniu problemu – nauczyciele albo go nie zauważają, albo ich metody są nieskuteczne. Z tego powodu niektóre sceny wydają się mało prawdopodobne – czyż możliwe jest, aby głośna bójka na środku korytarza podczas przerwy nie została spostrzeżona bądź usłyszana przez jakiegokolwiek pracownika szkoły? Joosep nie znajduje odpowiedniego wsparcia także u swoich rodziców, a w szczególności u ojca, byłego żołnierza, który karci syna za to, że nie umie się postawić. Bo przecież to jest takie proste.

Godne pochwały są zdolności młodych aktorów, którzy w wybranych scenach zapewne musieli wyjść ze swojej strefy komfortu, a których gra pozwalała wczuć się w fabułę i odebrać produkcję jako bardziej realistyczną. Film angażuje widza, w liczbie scen akcji jest zachowana stosunkowa równowaga, jednakże uważam, iż niektóre wydarzenia dzieją się zbyt szybko i wymagają głębszej analizy.

Natalia Janowska 1P

Dodaj komentarz